fbpx

Jak „Solidarność” wpłynęła do przystani demokracji

Ludzie od zawsze cenią sobie wolność. Droga do jej osiągnięcia bywa żmudna i trudna. Tak jak budowa statku – od koncepcji do jego wodowania mija czasem wiele lat okraszonych trudem i pracą mnóstwa osób. „Solidarność”, organizacja, która powołana została dla osiągnięcia wolności, wypłynęła na szeroki wody niemal dekadę po tym, jak powstała. Ludzie ją organizujący poczuli wiatr w żaglach i uświadomili sobie, że zmiana jest na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko do niej dopłynąć.

Każdy konstruktor potrzebuje impulsu – inspiracji, dzięki której może skupić się na pracy. Kiedy w 1976 roku gospodarka komunistyczna Edwarda Gierka przechodziła kryzys odczuwalny w każdej lodówce, rozpoczęła się fala strajków. Dwa lata później papieżem został Polak Karol Wojtyła. Polacy uwierzyli, że świat o nich nie zapomniał, a wolność nie została na zawsze stracona.

Działania podjęto w 1980 roku. Wówczas powstał kadłub „Solidarności”. Strajki spowodowane podwyżką cen mięsa i wędlin przetoczyły się przez cały kraj. Oprócz powrotu do pierwotnych cen, strajkujący żądali poprawy warunków pracy i zniesienia przywilejów dla rządzących. Największe protesty wybuchły w Gdańsku, kiedy to z tamtejszej stoczni zwolniono Annę Walentynowicz. Kapitanem okrętu wybrano elektryka – Lecha Wałęsę. Robotnik z charakterystycznym wąsem stanął za sterem powstającej dopiero organizacji. Determinacja wielu osób doprowadziła do kolejnego ważnego etapu – podpisania porozumień sierpniowych. Zakładały one powołanie niezależnych związków zawodowych (czyli „Solidarności”), przywrócenie do pracy ludzi, których zwolniono w związku ze strajkami, ograniczenie cenzury, a także reformę gospodarki. Budowa okrętu weszła w decydującą fazę.

Praca szła błyskawicznie. W 1981 roku w całą ideę zaangażowanych było 9,5 miliona osób, które stanowiły silnik i siłę napędową organizacji. „Solidarność” czyli opozycyjny ruch społeczny za cele postawił sobie pokojowe dopłynięcie do wolności. Od sukcesu dzielił ją krok. Ale wtedy wydarzyło się coś, co spowodowało, że budowa okrętu została z dnia na dzień wstrzymana.

 

13 grudnia 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski stojący na czele partii komunistycznej, ogłosił stan wojenny. „Solidarność” została zaatakowana. Wielu jej budowniczych internowano i osadzony w miejscach odosobnienia. Statek, który nie zdążył jeszcze wpłynąć do zatoki, znalazł się na mieliźnie. Prace przeniosły się do podziemia, kontynuowane były w ukryciu.

 

Jak w wielu dużych inwestycjach, także i ta przechodziła kryzys. Brak możliwości rozwoju sprawił, że część zaangażowanych osób opuściła warsztat. Wsparcie „Solidarność” otrzymała z zewnątrz. Kiedy w 1983 roku jej kapitan Lech Wałęsa otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, organizacja poczuła wiatr w żaglach. Prace znów przyspieszyły.

Wodowanie maszyny nastąpiło kilka lat później. W 1989 roku członkowie „Solidarności” zasiedli do okrągłego stołu i zawarli porozumienie z władzą, które jak się okazało było wstępem do osiągnięcia wolności. 4 czerwca 1989 roku statek wpłynął do zatoki – odbyły się pierwsze w części wolne wybory do parlamentu. Rok później kapitan Lech Wałęsa został prezydentem, a statek z napisem „Solidarność” wypłynął na szerokie wody, po których pływa do teraz.

Dziś „Solidarność” to symbol wolności i dążenia do osiągania wspólnych celów. Przystań, do której dopłynęła oznacza demokrację i możliwość podejmowania własnych decyzji przez obywateli. Dziś każdy może się ją cieszyć. Ahoj przygodo!

Opracowanie:

Joanna Jakubiak

Rysunki:

Amalka Malinowska